O mnie

W 1975 roku ukończyłem Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Wkrótce zacząłem uczęszczać na studium doktoranckie na tym wydziale, prowadzone przez doc. Zbigniewa Czeczota. Ostatecznie, mając już praktycznie napisaną rozprawę doktorską, nie podszedłem do jej obrony ze względu na istniejące wówczas uwarunkowania.
Teraz tego trochę żałuję, ale stało się.

W 1981 roku zmieniłem mieszkanie w Warszawie, z Mokotowa przeprowadziłem się na Ochotę. Słyszałem, że istnieje szkodliwe dla organizmu promieniowanie żył wodnych. Postanowiłem znaleźć kogoś, kto byłby w stanie sprawdzić, czy w moim nowym mieszkaniu takie szkodliwe promieniowanie występuje.

Dotarłem do pani Bożenny Kędzierzawskiej-Rybki, która bodajże pierwsza w Polsce miała zarejestrowane świadczenie usług radiestezyjnych. Na drzwiach jej mieszkania na Stegnach, umieszczona była prostokątna tablica z dużą literą U. Tylko dlatego, że pani Bożenna chciała udać się do mieszkającej niedaleko Al. Lotników krawcowej, a nie wiedziała, gdzie to dokładnie jest (ja wiedziałem, bo mieszkałem na Mokotowie), to udało namówić się ją do przyjazdu do mojego mieszkania.

Radiestetka chodziła po mieszkaniu z różdżka, która wyginając się do dołu wskazywała występowanie cieku. Po chwili pani Bożenna dała różdżkę mojej żonie, mówiąc, aby ona spróbowała. Żona szła do miejsca, gdzie była żyła i nic się nie działo. Wówczas pani Bożenna stanęła za żoną (która nadal trzymała różdżkę), chwyciła ja za łokcie i obie szły do miejsca zakłóconego promieniowaniem. Różdżka się wychyliła i żona już wiedziała, że to nie jest żadne oszustwo, bo takie głosy o radiestezji wówczas były.

Następnie pani Bożenna zaproponowała, abym ja spróbował. Nie bardzo wierząc w efekty, przeszedłem się po mieszkaniu. Wszędzie tam, gdzie było promieniowanie, różdżka bardzo dynamicznie się wychylała. Pani Bożenna zaczęła mi się intensywnie przyglądać, ale nic nie powiedziała. Po skończonej pracy i zabezpieczeniu mieszkania ekranami, radiestetka poprosiła, abym odprowadził ją do samochodu. W rozmowie powiedziała mi, że chciałaby mnie u siebie zatrudnić, że od ręki napisze mi rekomendację do Towarzystwa Psychotronicznego (bo tylko takie wtedy było), żeby mnie przeszkolili i że gwarantuje mi duże sukcesy i pieniądze.

Nie wziąłem sobie tego do serca. Miałem swój zawód, pracowałem w ważnej instytucji państwowej i zajmowanie się radiestezją czy energoterapią nie wchodziło w krąg moich poważnych zainteresowań. Jednak ziarno zostało zasiane. Minęło kilka lat, pewnego dnia siedząc w domu zauważyłem drewnianą kulkę z dziurką, był to element naszyjnika lub guzik. Przeciągnąłem przez nią nitkę i kulka nad moją ręką zaczęła intensywnie wirować. Już wiedziałem, że można zadawać wahadełku pytania i uzyskiwać odpowiedzi. Zacząłem tak robić i bardzo często odpowiedzi były zaskakująco trafne. W 1988 roku Ryszard Roman Ulman pod patronatem Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Warszawie zorganizował kurs doskonalący dla osób już działających jako bioenergoterapeuci.

Zostałem zaproszony na rozmowę kwalifikującą, ale ponieważ nie byłem przekonany, czy już powinienem się tym zająć, to na nią nie poszedłem. W 1989 roku był drugi taki kurs i ponownie otrzymałem zaproszenie. Tym razem postanowiłem pójść. Pamiętam tę rozmowę z Ryszardem Ulmanem, który najpierw dokładnie obejrzał moją aurę, a następnie stwierdził, że nie zależy mu na mojej zapłacie za kurs, ale sprawą nie do darowania byłoby, gdybym tego kursu nie ukończył. Kurs był bardzo intensywny, poruszał wiele szeroko rozumianych aspektów działania energiami i dał mi podwaliny pod moją późniejszą działalność. Na kursie tym po raz pierwszy udało mi się zobaczyć aurę człowieka, co mimo wszystko jest umiejętnością dosyć rzadką. Na zakończenie na egzaminie uzyskałem ocenę bardzo dobrą.

Powstało wówczas Polskie Stowarzyszenie Bioterapeutów BIOPOL, do którego wstąpiłem, czy wręcz je współzakładałem, gdyż złożyłem swój podpis na dokumencie wspierającym założenie tej organizacji. Wkrótce po przedstawieniu 10 przypadków potwierdzonych medycznie uzdrowień, otrzymałem tytuł Bioenergoterapeuty Dyplomowanego, czyli najwyższy tytuł przyznawany przez tę organizację. Wkrótce powstała nowa prężnie działająca organizacja skupiająca osoby interesujące się szeroko rozumianą psychotroniką, a mianowicie Polskie Stowarzyszenie Bioterapeutów, Uzdrawiaczy i Radiestetów. Od początku powstania prezesem jest Ryszard Roman Ulman, ja zaś mam zaszczyt być w-c prezesem ds. prawno-organizacyjnych. Profesjonalną działalność bioenergoterapeutyczną rozpocząłem w lutym 1992 roku. W 1996 roku powstał zawód „bioenergoterapeuta”. Po bardzo trudnych egzaminach w Izbie Rzemieślniczej w Katowicach w 1997 roku uzyskałem tytuł Mistrz w Rzemiośle Bioenergoterapia. Przez pewien czas należałem do Krajowego Cechu Bioenergoterapeutów w Katowicach. W wyniku oddolnych, bardzo silnych nacisków osób z naszego środowiska w 2001 roku powołany do życia został Polski Cech Bioenergoterapeutów z siedzibą w Warszawie. Jest to najsilniejsza organizacja bioenergoterapeutów w Polsce. Już trzecią kadencję, czyli od początku powstania cechu, mam zaszczyt być jej prezesem (w ostatnich wyborach uzyskałem 100% głosów w tajnym głosowaniu). Na kongresie polskich bioenergoterapeutów, który odbył się 9 października 2010 roku w Pałacu w Wilanowie, wyłoniony został organ doradczy polskich bioenergoterapeutów nazwany Kapitułą. W jego skład weszli najwybitniejsi przedstawiciele naszego środowiska. Zostałem wybrany jego prezesem.

Borykasz się z problemem – nie zwlekaj,
umów się na wizytę już dziś.